Najpierw dwie rzeczy:
- Zaktualizowaliśmy wczorajszy post o malowaniu drzwi ze zdjęciami z dalszej odległości dla wszystkich, którzy o to poprosili (a także zaktualizowali nasz nagłówek-woot).
- Sherry wie, że jest ci winna post z okuciami do drzwi (edytuje zdjęcia i pisze to na jutro), ale żeby cię zakręcić w głowie, teraz zajmiemy się sprawami biurowymi. Mówiłem, że ostatnio wszędzie nas pełno!
Gorąco depcze po piętach nasze ostatnie przetasowanie mebli do pokoju dziecięcego , zdecydowaliśmy, że najwyższy czas wprowadzić zmiany w naszym biurze, w którym nic się nie zmieniło od ośmiu miesięcy (funkcjonalne i wygodne to nie są słowa, których użylibyśmy do tej pory do opisania tej przestrzeni). Faktycznie, dodanie szafki na dokumenty to był pierwszy krok (poza tym, że to po prostu nasz stary pluszak opadł na nową, większą przestrzeń). Poszliśmy z Biuro/pokój gościnny/pokój zabaw o wymiarach 10 x 10,5 cala w starym domu na 13 x 10,5 cala w tym, ale w przypadku okien i drzwi w nowych miejscach nie sprawia to, że wszystko łączy się naturalnie – ani nawet w minimalnym stopniu efektywnie. Pozwólcie więc, że wyciągnę trochę papieru milimetrowego, aby zilustrować sytuację…
Jak widać, mamy dwoje drzwi (mniejsze do kuchni, większe do jadalni) i dwa okna (jedno wychodzące na wiatę, drugie na podwórko). W zasadzie zostają nam tylko dwie funkcjonalne ściany i kilka narożników, dlatego do tej pory żyliśmy według tego układu:
Poczekam, aż będziesz podziwiać moje umiejętności wycinania papieru/rysowania markerem. A oto, jak pokój wygląda w prawdziwym życiu. Na początek widok z jadalni:
betonowy chodnik
Zabawnie jest pomyśleć, że to biurko, które kiedyś zajmowało prawie całą ścianę nasze stare biuro wygląda tak karłowato w tym nowym pokoju. Ponieważ jednak był to najdłuższy mebel biurowy, jaki mieliśmy, sensownym rozwiązaniem było umieszczenie go na najdłuższej ścianie. Poza tym miło było mieć okno, z którego można było wyglądać podczas pracy (nawet jeśli wyglądało to tylko na port samochodowy). Właściwie wypróbowaliśmy kilka innych pospiesznych ustaleń w dniu przeprowadzki i podobało nam się to najbardziej (co nie mówi zbyt wiele). I tak to trwało przez ostatnie osiem miesięcy.
A oto widok z kuchni z zieloną rozkładaną sofą (technicznie rzecz biorąc z podwójnym siedziskiem) możliwie wyśrodkowaną na oknie, bez zapychania krzesła Sherry.
A jeśli chodzi o jeden róg, którego nie widać (z szafką na dokumenty Effektiv), oto najlepsze ujęcie, jakie udało mi się zrobić, zanim Clara i Burger wpadli z powrotem, żeby ponownie zaśmiecić przestrzeń (ta otomana jest pełna zabawek i z jakiegoś powodu Clara nie lubi, gdy je odkładasz, tak samo jak my).
Ale Clara nie była jedyną osobą, która narobiła zamieszania, ponieważ mieliśmy w zanadrzu pewne plany przestawiania mebli.
Sherry i ja nie mogliśmy się doczekać, żeby sprawdzić, czy wszystko będzie działać lepiej po zamianie sofy i biurka (początkowo próbowaliśmy tego, kiedy się wprowadzaliśmy, ale było to zanim kupiliśmy używane krzesła biurowe lub zamieniliśmy formalny salon w jadalnię). więc zwinęliśmy dywan i wsunęliśmy kawałki do ich nowych domów. Nasza logika stojąca za tą zmianą była następująca: 1) miło byłoby zmienić widok z okna z wiaty samochodowej (który ostatecznie będzie zamkniętym garażem – aczkolwiek z dużą ilością okien wpuszczających maksymalne światło) na zieleń przed domem…
…i 2) ponieważ sofa pasuje do niebiesko-zielonej kolorystyki jadalni, pomyśleliśmy, że może lepiej połączy pokoje niż nasze biurko (choć w dużej jadalni będzie wyglądać bardziej jak salon, a mniej biurowo) drzwi do pokoju).
Niestety, niemal od razu wiedzieliśmy, że ten układ nie zadziała. Bardzo szybko zauważyłem, że bardzo trudno jest mi usiąść na krześle (ja siedzę po lewej stronie). Nie tylko dlatego, że jest trochę ciasno (witaj, ramię sofy!), ale także dlatego, że krzesło nie przesuwa się łatwo po dywanie. Zatem odsunięcie krzesła było bardziej frustrujące niż obcinanie paznokci Burgerowi (co zdecydowanie znajduje się wysoko na skali frustracji).
Jedną z opcji byłoby przesunięcie kanapy i dywanika, ale wtedy wszystko zaczęłoby dziwnie się wywracać do góry nogami. Poza tym nic z tego nie rozwiązałoby problemu posiadania nawiewu klimatyzacji tuż pod naszymi stopami w związku z nowym umiejscowieniem biurka (widać jego fragment powyżej), co sprawiło, że latem chcieliśmy nosić wełniane skarpetki. Zimno mi w palce u nóg na samą myśl o tym.
Ale to nie koniec świata, bo nie jesteśmy związani z tymi meblami w 100%. Tak naprawdę o modernizacji naszego biurka marzyliśmy już od jakiegoś czasu. Pozwólcie, że wrócę do mojego papieru milimetrowego i wyjaśnię. Zacznijmy od spojrzenia po raz ostatni na naszą obecną, niedziałającą aranżację mebli:
duży kompostownik
Zawsze uważaliśmy, że fajnie byłoby stworzyć biurko do zabudowy przy użyciu materiałów takich jak podstawowe szafki kuchenne i blat od ściany do ściany. Dałoby nam to znacznie większą powierzchnię, a także dodałoby mnóstwo miejsca do przechowywania w szufladach i szafkach pod spodem. Jasne, dla niektórych może się to wydawać dużym przedsięwzięciem, ale ponieważ oboje pracujemy w domu 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, naprawdę chcielibyśmy, aby ten pokój był naprawdę ciężki. A kiedy zabudowy nie są dobrym pomysłem? Wiedzieliśmy więc, że to ustawienie biurka pod przednim oknem będzie tylko testem, zanim zainwestujemy (lub zbudujemy) coś dostosowanego do danej przestrzeni, na przykład to:
Ale oczywiście teraz wiemy, że to tylko pogorszyłoby sytuację związaną z ciasnotą sofy, spowodowałoby problemy w całym konflikcie dywan/krzesło, a przede wszystkim zmroziłoby nas za każdym razem, gdy uruchomił się wentylator (i prawdopodobnie usmażyłoby nas w zimie kiedy był upał). Wiemy, że moglibyśmy nieco przesunąć sofę i dywanik, aby rozwiązać dwa pierwsze problemy, ale uważamy, że pokój zacznie po prostu tracić równowagę, gdy zostaną wepchnięte w kąt, w ten sposób…
… i nadal nie rozwiązuje to całego problemu z wentylacją (której nie chcielibyśmy zamykać ani częściowo blokować, ponieważ jest to jeden z niewielu w pokoju, poza tym w pobliżu szafki na dokumenty).
Zatem dzięki naszemu małemu eksperymentowi z przestawianiem mebli jesteśmy w 100% przekonani, że dodamy nasze wbudowane biurko do oryginalnej długiej ściany (która wyglądałaby całkiem ładnie przez duże drzwi w jadalni). W ten sposób uzyskalibyśmy jeszcze dłuższą przestrzeń do pracy (już marzymy o tym, aby mieć miejsce do rozłożenia i jak najwięcej miejsca do przechowywania na dole). Nieco gorsza wiadomość jest taka, że wracamy do widoku wiaty z biurkiem. Ale trochę wygrywasz, trochę przegrywasz. Więcej miejsca do przechowywania/pracy + brak problemów z ekstremalnymi temperaturami dzięki praktycznemu siedzeniu na wywietrzniku, bije widok, na który prawie nie mamy czasu się cieszyć, ponieważ jesteśmy nerdowymi blogerami, których oczy i tak są przyklejone do naszych laptopów (lub naszego dziecka).
Jak widać, nie rozwiązuje to jednak całkowicie sytuacji z sofą. Co dało nam do myślenia, że sofa może potrzebować nowego domu, ponieważ szczerze mówiąc, nie wydaje się pasować idealnie, a może mniejszy fotel + otomana będzie lepiej pasował. Jak tak:
Przecież priorytetami tego biura są po prostu (1) przestrzeń do pracy dla nas i (2) przestrzeń do zabawy dla Klary. Na tej liście zauważalnie brakuje (3) miejsca do spania dla gości, co było główną motywacją do zamontowania w nim rozkładanej sofy nasze ostatnie biuro (który musiał także pełnić funkcję pokoju gościnnego – co zdecydowanie ograniczało nasz styl, gdy oboje pracowaliśmy w domu na pełny etat). Ale teraz, kiedy to mamy wydzielony pokój gościnny , możemy trochę odpocząć w części starego biura, w której goście muszą spać. Uff.
Kolejnym punktem naszego programu jest rozpoczęcie opracowywania rozwiązań wbudowanych. Chcielibyśmy znaleźć coś do modernizacji, powiedzmy w Habitat ReStore lub na Craigslist, abyśmy mogli uniknąć kosztów prawdziwych niestandardowych zabudów i dać drugie życie niektórym starym szafkom kuchennym lub biurowym. To wszystko na razie do ustalenia. Ale miejmy nadzieję, że nie na długo, ponieważ zostawiliśmy obecne meble biurowe tam, gdzie były, więc mamy zmarznięte palce u stóp i wytarty dywanik, co motywuje nas do działania (ze strachu, że jeśli odłożymy rzeczy z powrotem na inne miejsce) sposób, w jaki mieliby tam pozostać przez kolejne osiem miesięcy).
Dlaczego pokoje, w których spędzamy najwięcej czasu, zawsze odkrywamy jako ostatnie?
Jak wygląda sytuacja w Twoim domowym biurze? Czy pracujesz w domu 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, czy po prostu trollujesz w Internecie wieczorami/weekendami? Czy są jakieś rozwiązania biurkowe lub do zabudowy, które lubisz i które polecasz? A może masz do czynienia z czymś kiepskim, czego nie możesz się doczekać, aby to naprawić? Czy są jeszcze jakieś inne problemy z odmrożeniem palców? Nie śmieszne.
Psst – Trzeci poranek z rzędu mieliśmy problemy z powolnym ładowaniem/awarią witryny w godzinach 10:00–11:00. Jest to rodzaj koszmaru przypominającego Dzień Świstaka, o którym ciągle myślimy, że go rozwiązaliśmy (a potem sytuacja się powtarza). Nadal nad tym pracujemy (prawie bez przerwy przez ostatnie 72 godziny). Przepraszam za kłopot!