Życie było dla nas bardziej pracowite niż kiedykolwiek – a nic nie równa się z posiadaniem dziecka, które potwierdza Twoje prawdziwe priorytety. Ostatnio dużo myśleliśmy: jakie dokładnie są nasze cele? Nad czym pracujemy? Mając nadzieję na zysk? Zrozumieliśmy, że odpowiedzią na pewno nie jest zwiększenie liczby odwiedzin na blogu, ruchu czy akceptacji. Szczerze mówiąc, oboje czujemy się zaniepokojeni perspektywą powiększenia się naszego bloga i z rozrzewnieniem wspominamy te wcześniejsze dni, kiedy mniej pracowaliśmy, więcej spaliśmy i spędzaliśmy więcej czasu z rodziną i przyjaciółmi. Ta nasza mała witryna przekroczyła już wszelkie oczekiwania, jakie mogliśmy wobec niej mieć. Za czym więc gonimy?
Kiedy urodziła się Clara, oboje blogowaliśmy na pełny etat, ale mieliśmy około jednej trzeciej ruchu, jaki mamy obecnie i zazwyczaj dzieliliśmy się około jednym projektem tygodniowo pośród innych pogawędek związanych z domem, wydarzeń rodzinnych, ankiet, metamorfoz czytelników itp. To był jeden z najlepszych okresów w naszym życiu. Robiliśmy mniej i mieliśmy mniej, i czuliśmy się całkowicie komfortowo. Zatem biorąc pod uwagę wszystko, co mamy na talerzach, tego nowego chłopczyka i dziewczynkę, która dorasta zdecydowanie za szybko (przypomnij sobie muzykę Armageddon), zdecydowaliśmy się wrócić w tym kierunku.
Zrób to sam huśtawka do leżanki
Wiemy, że ten wybór może bezpośrednio korelować z mniejszą liczbą trafień, a co za tym idzie, mniejszymi dochodami – i nie przeszkadza nam to. Jasne, to trochę przerażające, nie wiedzieć, gdzie będziemy za kilka miesięcy lub lat (ale i tak nigdy tego nie wiedzieliśmy jako profesjonalni blogerzy). Podejmowaliśmy już ryzykowne wybory zawodowe w imię jakości życia – na przykład opuszczenie wyścigu szczurów w Nowym Jorku i rezygnacja ze stałych zarobków na rzecz blogowania – ale były to też jedne z naszych najlepszych decyzji.
Podobnie jak wtedy, gdy dokonywaliśmy tych skoków, zaoszczędziliśmy wystarczająco dużo, aby pomóc nam spać w nocy. Oboje pozostawiliśmy też otwarte drzwi w naszych poprzednich zawodach, więc nawet jeśli ten wybór będzie oznaczał, że w końcu ponownie podejmiemy się niezależnej pracy w reklamie (co robiłem, aby zarabiać na życie, zanim założyliśmy tego bloga, i którym zajmował się John przez ostatnie kilka lat) jest to ryzyko, które jesteśmy gotowi podjąć w imię przywrócenia równowagi w naszym życiu.
Dobra wiadomość jest taka, że nasza miłość do remontów i blogowania wyryła się głęboko w naszych sercach naszą listę rzeczy do zrobienia ma jeszcze milę długości. Nie planujemy w najbliższym czasie zaprzestania blogowania. Nadal będziemy tu regularnie publikować nasze projekty, plany, zakupy i inne zwykłe taryfy. Ale sytuacja będzie zauważalnie inna, gdy ponownie skalibrujemy nasze priorytety (uważamy, że zakończymy w przedziale 3-5 postów tygodniowo).
Wrócimy także do udostępniania wszystkich naszych postów rodzinnych na Hy Our House (przepraszam, Young House Life). Zawsze poruszaliśmy tutaj tematy rodzinne – tak naprawdę niektóre z naszych ulubionych (i najpopularniejszych) postów to te osobiste, dotyczące np. karmienie piersią , Historia narodzin Klary , jej projekt fotograficzny , tę śmieszność i przypadkowe fakty o mnie i Johnie. Pomiędzy tego typu postami, które zawsze pojawiają się na naszej stronie głównej, a Instagramem zastępującym mniejsze aktualizacje rodzinne, Young House Life stało się ostatnio mniej potrzebne, więc nie będziemy już tam publikować.
listwy koronowe do szafek
Wiemy, że niektórym osobom odczuje ulga ta zmiana tempa (wielu z Was zachęcało nas do zwolnienia) lub będą podekscytowani nowym, luźniejszym stylem publikowania, podczas gdy inni mogą zdecydować się na rezygnację z publikacji – i to też nie przeszkadza.
Czujemy się niezwykle szczęśliwi, że mamy możliwość dokonania takiego wyboru. Nie jest to decyzja, którą podjęliśmy lekko i zdaliśmy sobie sprawę, że jeśli nie podejmiemy jej teraz, możemy już nigdy nie mieć takiej szansy. Teddy to nasze ostatnie dziecko, a Clara już tylko rok do przedszkola (jak to się stało?!), więc chcemy cieszyć się tym czasem z nimi, zamiast spędzać noce, weekendy i wakacje, goniąc za jakimś biznesowym celem, którego nie robimy nawet nie chcę.
Nie mamy pojęcia, co przyniesie przyszłość, ale nawet jeśli jutro Internet eksploduje, już jesteśmy wdzięczni za tę niesamowitą i zupełnie nieoczekiwaną podróż. Ten blog zaskoczył nas na wiele sposobów i doprowadził do niewiarygodnych doświadczeń i możliwości, z których wielu nie jesteśmy w stanie ogarnąć.
Nadal mamy wielkie marzenia dotyczące tego naszego domu i nie możemy się doczekać, aby podzielić się z Wami tym, jak on ewoluuje. Ale jeśli nam wybaczycie, mam prawie niemożliwie malutką pieluchę do zmiany, a John znowu idzie kupić trochę drewna…
dywanik do prania mechanicznego