Zabawnie było w zeszły wtorek podzielić się z nami kilkoma osobistymi sprawami i napisać post o prawdziwym $herdogu (tak, wciąż cierpliwie czekam, aż ten pseudonim się przyjmie) i wersji Johna J-Boom. Po udostępnieniu tych informacji wydarzyła się zabawna rzecz. Nie tylko otrzymali ponad 1200 niesamowicie niesamowitych i zachęcających komentarzy (pamiętaj sobie: najwyraźniej nie jesteś pariasem społecznym, jeśli przyznasz, że czasami masz na uchu serek truskawkowy i masz skłonność do udawania Cindy Lou Who), ale także my dostałem dziesiątki e-maili – nawet bez przesady – z pytaniami, jak radzić sobie z krytyką i reagować na negatywne komentarze. I tak powstał ten wpis.
nowoczesny stolik nocny zrób to sam
Myślę, że dzielenie się wszystkimi naszymi dziwnymi cechami zachęciło ludzi do pisania o czymś, z czym się zmagają, i zadawania pytań, jak sobie z tym radzimy? Mogło to również mieć coś wspólnego z tym wątkiem w poście $herdog. Tak czy inaczej, e-maile pochodziły głównie od osób prowadzących małe blogi, które w jakiś sposób zyskały większą rzeszę czytelników dzięki przyszpileniu na Pintereście lub w inny sposób nagle wyrzucone w światło reflektorów (jak artykuł w Apartment Therapy lub Gąbka projektowa ). Ogólny sens każdego e-maila był następujący: ktoś pisał bloga o tym, o czym pisze (niektórzy z tych osób w ogóle nie są blogerami domowymi), a potem… zinger… to się stało. Niezbyt miły komentarz. I to zabolało.
Wraz z większą liczbą czytelników zdecydowanie pojawia się więcej opinii – zarówno dobrych, jak i złych. I wiesz, że cieszę się, że jestem tą odważną małą cheerleaderką na twoim ramieniu, krzycząc piskliwymi, przesadnie entuzjastycznymi rzeczami, takimi jak: dasz radę! i sięgnij gwiazd! – oto moja skromna rada w skrócie:
- To twój blog.
- Bądź tym kim jesteś. Wystarczy.
- Staraj się, aby dobre opinie miały taką samą wagę jak te złe.
- Rób wszystko z miłością.
Brzmi banalnie, co? Ale wyjaśnię, w jaki sposób te cztery rzeczy naprawdę pomogły nam uporać się z tą całą sytuacją, którą się narzucasz. Jestem anonimowy, więc powiem ci dokładnie, co czuję, jak fenomen. W końcu powiedziano nam (zarówno ładnie, jak i niezbyt ładnie) kilka z następujących rzeczy:
- Nie interesują mnie posty na temat _____, więc głosuję za ich pominięciem
- Tracę zainteresowanie dużymi projektami – rób więcej małych
- Rób więcej dużych projektów – małe są wypełniaczem
- Chcę więcej Clary, Burgera i rzeczy codziennego użytku
- Chcę mniej Clary, Burgera i codziennych rzeczy
- Ten kolor farby/sztuka/pokój jest brzydki/nie jest właściwym wyborem
- Przestań używać pewnych słów/wyrażeń, bo wywołują u mnie wzdrygnięcie
- Przestań być taki tani i wydaj trochę pieniędzy
- Przestań wydawać tyle pieniędzy i bądź bardziej oszczędny
- Działaj szybciej, nudzi mi się
- Poruszaj się wolniej, żebym mógł cię dogonić
- Jestem zawiedziony tym wyborem/tym pomysłem/ty
- Ten blog był kiedyś lepszy, ponieważ _________
- Nie będę już czytać tego bloga, ponieważ ________
Widzisz te wszystkie sprzeczności, które się tam dzieją? Zasadniczo gdybyśmy wysłuchali każdej sugestii, cóż, nie mielibyśmy o czym pisać na blogu. Ani jednej rzeczy. Po napisaniu ponad 2000 postów i ponad czterech latach robienia tego na pewno dowiedzieliśmy się, że niektórzy lubią rzeczy, których inni nienawidzą, a niektórzy mają swoje zdanie na temat tego, jak prowadziliby tego bloga, gdyby należał do nich. Ale o to chodzi. To nie jest ich.
Co prowadzi nas do…
Wskazówka nr 1: To Twój blog . Może to zabrzmi dziwnie, ale Twój blog nie jest magazynem, w którym pracuje zespół 30 osób, które przeprowadzają ankiety wśród swoich czytelników i starają się zadowolić jak największą grupę (przynajmniej nie sądzę, że tak jest). Sama definicja bloga to po prostu miejsce, w którym możesz pisać, co chcesz i dzielić się własnymi słowami, we własnym tempie i w sposób, który wydaje Ci się naturalny, jakąkolwiek częścią swojego życia, która Cię pasjonuje. Niezależnie od tego, czy robisz to na pełny etat, czy traktujesz to jako hobby raz w miesiącu, Twoim jedynym prawdziwym zadaniem jest bycie tym, kim jesteś i dzielenie się tym, co lubisz, a ci, którzy to lubią, wpadną.
W naszym przypadku jesteśmy dwójką ludzi z psem i dzieckiem, którym zdarzyło się zyskać fanów dzielących się naszymi przygodami na froncie domowym. Po prostu piszemy o tym, co dzieje się w naszym życiu i wydaje nam się interesujące, co nas tu przyciągnęło (nie jesteśmy Facebookiem ani Pinterestem, ale 5 milionów wejść miesięcznie = szalone miasto dla dwójki takich dzieciaków jak my). Widzisz, jeśli spróbujesz zadowolić każdego komentatora, tak bardzo jak kochasz i cenisz swoich czytelników, wiedz, że to Mission Impossible – i może nawet doprowadzić do upadku Twojego bloga (nie będzie już Twój). Więc zaufaj sobie. Wszyscy inni mogą mieć inne zdanie, ale Twój głos powinien być najgłośniejszy, a Twój głos powinien być tym, który się liczy.
Wskazówka nr 2: Bądź tym, kim jesteś. Wystarczy. Myślę, że większość ludzi jest trochę winna całego syndromu pragnienia więcej. Kiedy serial się kończy, natychmiast chcę, żeby pojawił się następny odcinek (i chcę, żeby był jeszcze lepszy od poprzedniego). Kiedy dostaję czasopismo i wydaje mi się, że jest trochę cienkie, żałuję, że nie jest dwa razy grubsze. Uważam też, że pudełka Oreo powinny być bez dna (oczekuję, że napełnią się same, gdy będę spać). Nic więc dziwnego, że jeśli chodzi o blogowanie, czytelnicy są skłonni chcieć więcej. Mogliby to powiedzieć niezbyt ładnie, albo wręcz bardzo uprzejmie. I tak czy inaczej, może to sprawić, że poczujesz się jak wop-womp. Ale to po prostu ludzka natura. I z doświadczenia mogę Ci powiedzieć, że będziesz szczęśliwszą osobą i lepszą blogerką, jeśli pogodzisz się z tym zupełnie normalnym zjawiskiem.
Nie możesz kontrolować reakcji każdej osoby na Twojego bloga, ale możesz kontrolować sposób, w jaki blogujesz. A staranie się o więcej, aż do wyczerpania lub wypalenia (czy to przepisy kulinarne, wskazówki dotyczące szycia, prace związane z majsterkowaniem, wskazówki dotyczące fotografii, pomysły na rękodzieło czy cokolwiek innego, o czym piszesz na blogu) po prostu nie jest odpowiedzią. Przynajmniej nie, jeśli – jak mówi Claire Danes w Homeland – grasz na dłuższą metę. W idealnym przypadku Twoja metoda blogowania powinna sprawiać, że poczujesz się bardziej zainspirowany, kreatywny i entuzjastycznie nastawiony do blogowania – co z kolei będzie widoczne, dzięki czemu Twoi czytelnicy będą mieli zawroty głowy tak samo jak Ty. Nie bez powodu Twój blog przyciąga czytelników i ludzie wracają. Więc po prostu idź swoim własnym tempem i skoncentruj się na robieniu wszystkiego dobrze, nie narażając się na choroby ani nie zaniedbując rodziny, ponieważ kilku zazwyczaj ludzi o dobrych intencjach chce czegoś, czego zrobienie, sfotografowanie i opisanie na blogu w ciągu pięciu zajmie dziesięć dni. Wybaczaj ludziom, że są podekscytowani i niecierpliwi. Wszyscy to robimy.
Oczywiście ustalenie tych granic odnosi się również do innych scenariuszy, więc jeśli prowadzisz bloga rodzinnego i ludzie chcą więcej zdjęć/informacji o swoich dzieciach, niż możesz udostępnić, wiedz, że cokolwiek chcesz udostępnić = wystarczy. W blogowaniu generalnie myślę, że jeśli czujesz się źle (lub sprawiasz, że czujesz się zmęczony/smutny/brak inspiracji), to jest to złe. Więc nie rób tego. Choć nienawidzę, gdy ktoś mówi mi, żebym się odprężył (poważnie, zapytaj Johna, to jego sprawa, nigdy mi tego nie mów, chyba że chcesz, żebym zwariował na twojej liście), po prostu spróbuj się zrelaksować i robić, co do ciebie należy.
Wskazówka nr 3: Staraj się, aby dobre opinie miały taką samą wagę jak te złe. Zabawne jest to, że wszyscy, z którymi rozmawiamy i którzy borykają się z krytyką w komentarzach, przyznają, że wciąż otrzymują o wiele więcej komentarzy pozytywnych niż negatywnych. Mam na myśli, że stosunek jest zwykle zdumiewający. Wiemy, że wystarczy jeden uszczypliwy komentarz, żeby zajść ci za skórę, ale gdy zdecydowana większość ludzi coś kocha, szkoda, aby jeden komentator zatopił twój pancernik. Zajmijmy się lekką matematyką (nie zajmuję się ciężką matematyką, ale lekka matematyka jest w porządku). Jeśli w ciągu tygodnia lub dwóch 99 osób poświęci czas, aby powiedzieć, że podoba im się Twój blog/post/projekt/dom/cokolwiek, a jedna osoba włączy się i powie, że coś nie jest w ich stylu, to i tak będzie 99 % wskaźnik sukcesu. I to są dobre szanse, przyjacielu – tak trzymaj! Do licha, nawet jeśli mnóstwo twoich czytelników czegoś nie lubi, ale tobie się to podoba, z całego serca uważam, że powinieneś dalej o tym pisać na blogu. Dlaczego? Ponieważ Ci się podoba i – jeszcze raz, dla tych z tyłu – to Twój blog. Wyobraź sobie mnie na scenie w spodniach i kieszeniowym ochraniaczu, mówiąc, że cię nie słyszę! i wyciągam mikrofon, żeby móc wykrzykiwać ze mną ten refren. Albo tańczyć w tym stroju, intonując go z moją kochaną rodziną, serwując sporą porcję jazzowych rąk (Burger wyraźnie się ukrywa, ponieważ nie chce, żeby go widziano w tym stroju).
Wskazówka nr 4: Rób wszystko z miłością. To wprawdzie niezwykle tandetne (i w tle możesz usłyszeć maleńkie skrzypce), ale moja ulubiona rada zwykle podsumowuje się w tym zdaniu. Właściwie jest to napisane na karteczce samoprzylepnej, którą najdłużej trzymałem przy laptopie. Kiedy ktoś poświęca czas na powiedzenie czegoś, czego najprawdopodobniej nigdy nikomu nie powiedziałby w twarz (a może by…?), zdałem sobie sprawę, że wyplucie tego samego jadu, którym rzucono w moją stronę, nie sprawi, że będę poczuć się lepiej (cholera, to prawdopodobnie sprawiłoby, że poczułbym się znacznie gorzej).
Dlatego staram się patrzeć na nie z perspektywy miłości. Może mieli okropny dzień. Być może stracili osobę, którą bardzo kochają i bardzo ją to boli. Próba okazania współczucia osobom, które wydają się nie być zbyt wrażliwe na twoje uczucia, może wydawać się dziwna, ale mówię ci, że coś w tym jest. Pomaga mi to odpowiedzieć humorem lub krótkim wyjaśnieniem z mojego punktu widzenia, bez nadmiernego wpadania w panikę. Lub nawet po prostu słowami Wesołych Świąt dla Ciebie i Twojej rodziny! tak jak wtedy, gdy ktoś powiedział, że dekorowanie naszej rodzinnej choinki odpryskami farby przypomina dekorowanie jej owijkami po tamponach. Dorastając, moja mama zawsze powtarzała, że poza odniesieniem sukcesu, popularnością czy wysportowaniem (wszystkimi rzeczami, o które tak bardzo się wtedy martwiłem), najważniejsze jest bycie miłym. I to jest coś, co chciałbym przekazać Klarze. Zaśpiewaj to ze mną: wszystko czego potrzebujesz to miłość.
łatwe samodzielne wykonanie szafki nocnej
Więc to jest to. Mój zrzut mózgu. Mam nadzieję, że pomoże to przynajmniej jednej lub dwóm z Was, które mogą mieć problemy z rozwojem i skupieniem na sobie większej uwagi. Wiem, że to brzmi banalnie, ale dla nas ten blog służy tylko do dzielenia się naszymi przygodami i, miejmy nadzieję, pomagania wam po drodze. Dlatego nagrywamy filmy o fugowaniu i malowaniu szafek, robimy mnóstwo zdjęć i dzielimy się każdym najdrobniejszym szczegółem – w nadziei, że pomożemy garstce z Was w domu. I dlatego też uwielbiamy dzielić się takimi rzeczami za kulisami blogowania (ponieważ tak wielu z Was jest obecnie innymi blogerami). Wstyd mi się do tego przyznać, ale kilka tygodni temu napisaliśmy część naszej książki z podziękowaniami i to nie część dotycząca naszej rodziny i przyjaciół doprowadziła mnie do płaczu, ale część dotycząca Was, naszych kochanych czytelników . Płacz to nawet nie jest dobre słowo. To nie było miłe. płakałam. Był rozmazany tusz do rzęs i katar. Całe dziewięć jardów.
Entuzjazm, słodycz i wsparcie, jakie nam przesyłacie, po prostu zmieniają życie. Naprawdę to mam na myśli. Jedyne, co możemy zrobić, to od czasu do czasu uchylić rąbka tajemnicy w postach nie związanych z majsterkowaniem, takich jak ten (od czasu do czasu mamy ochotę podzielić się czymś nadmiernym, np. Ten I Ten wraz z naszymi najnowszymi postami o J-Boom i $herdog). Bądźmy więc śmieszni i podzielmy się cytatami mamy i taty w komentarzach. Albo jakikolwiek inny starszy i mądrzejszy członek rodziny, który powiedział coś, gdy dorastałeś, co brzmi dla ciebie jak najbardziej prawdziwie. Moja mama również słynęła z powiedzenia, że przez całe moje młode lata zawsze noś ładną bieliznę, na wypadek gdybyś trafił na izbę przyjęć. I powiem wam, że w tej kwestii też miała rację. To zbyt krępujące, żeby w to wchodzić, ale nie posłuchałam jej rady i po królewsku tego żałowałam. W akcję zaangażowane były Troskliwe Misie. A ja miałam 21 lat. I nie sądzę, żeby lekarz zrozumiał pojęcie ironicznej bielizny. Resztę pozostawię Waszej wyobraźni.
Aktualizacja – Niektóre z najczęstszych próśb, które otrzymujemy, dotyczą informacji na temat profesjonalnego blogowania (jak stworzyliśmy naszą witrynę, jak powiększyliśmy liczbę obserwujących, jak zarabiamy pieniądze itp.), więc udostępniliśmy wszystkie szczegóły dotyczące tego, jak założyliśmy bloga, zwiększyliśmy nasz ruch i przekształciliśmy go w pracę na pełen etat.