Być może ten zrzut ekranu naszego starego nagłówka da ci wskazówkę, czym się zajęliśmy w tej aktualizacji outdoorowej (która jest najprawdopodobniej numerem 7 z 582, ponieważ lubimy zajmować się sprawami outdoorowymi etapami, więc nie dostaniemy zbyt dużo ból/przytłoczenie lub nadwyrężenie budżetu)…
Tak, to jest drzewo kamelii pierwsi wspomnieliśmy w marcu (faktycznie pomogliście nam to zidentyfikować). To piękne drzewo, ale zawsze ubolewaliśmy nad faktem, że rośnie zaledwie kilka cali (może nawet jeden cal?) od naszego fundamentu… co bardzo nas denerwowało z powodu trwałych uszkodzeń, jeśli pozwolimy mu zostać.
Po pokazaniu go kilku naszym przyjaciołom, znawcom roślin, wszyscy zalecili jego jak najszybsze usunięcie, aby system korzeniowy nie powodował żadnych problemów. I tak czy inaczej musieliśmy przyznać, że przypominało to trochę krzaczasty, zarośnięty bak na ślicznej twarzyczce naszego domu. Wiesz, drzewo odpowiednik kotleta baraniego? A może jeden z tych dziwnych, bardzo długich włosków do brwi? Niezależnie od tego, jaką analogię do zarostu wolisz, nie była ona dobra.
Chyba, że podoba ci się ten cały wygląd łaskotania drzew.
Krótko mówiąc, w końcu zdecydowaliśmy się wręczyć pannie Camellii nakaz eksmisji.
Naszym pierwszym odruchem było oczywiście przeszczepienie go. Ogólnie podobał nam się ten wygląd i uznaliśmy, że nie ma powodu, żeby przynajmniej tego nie robić próbować aby ocalić tę dziewczynę. Wyjąłem więc łopatę i pojechałem z nią do miasta na około 30 minut. To tyle, ile mam:
Może to wyglądać na postęp, ale z pewnością tego nie odczuwał. Korzenie były tak ciasne, że trudno było wokół nich manewrować… i ciągle obawiałem się, że wyrzucę z domu cegłę lub dwie, wbijając się w ziemię z dość dużą siłą (mamy tu bardzo gęstą, twardą ziemię) . Zatem po kolejnej godzinie kopania (kiedy odkryliśmy, jak blisko są korzenie i fundamenty) i wnikliwej dyskusji wiedzieliśmy, co musimy zrobić. Przeprosiliśmy, powiedzieliśmy, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, że to po prostu zły czas i (co ważniejsze) złe miejsce… i dostałem piłę. To było smutne, ale konieczne. I obiecaliśmy, że posadzimy gdzieś na podwórku kolejną kamelię na pamiątkę naszego łaskoczącego przyjaciela.
Jeśli chodzi o proces usuwania, najpierw odciąłem duże kończyny, a następnie większość czasu spędziłem na przepiłowaniu pnia tuż na poziomie gruntu. Około kolejne 30 minut później zostałem z tym małym kikutem, który (po zrobieniu tego zdjęcia) był wystarczająco niski, aby zakopać go w płaskiej ziemi, aby nie był widoczny. Rozważałem dalsze wycięcie, ale nadal byłem zbyt zdenerwowany, aby bardziej poruszyć ziemię wokół fundamentu, więc zdecydowałem się zostawić to w spokoju i zasypać ziemią, aby wszystko było ładne i równe.
Generalnie nie lubię wycinać całkowicie zdrowych drzew. W ogóle. Więc to zmartwiło mnie i Sherry bardziej, niż powinniśmy prawdopodobnie przyznać. Ale pocieszaliśmy się tym, że od chwili przeprowadzki posadziliśmy już sześć nowych drzewek (pamiętajcie te ) i przypomnieliśmy sobie, że usunięcie tej źle posadzonej kamelii oznacza, że robimy w tym miejscu miejsce na nowe, lepiej dopasowane nasadzenia, które między innymi nie opierają się o nasz dom i nie zagrażają jego fundamentom.
Nasadzenia zastępcze będą z pewnością mniejsze i bardziej dyskretne. Naszą ogólną teorią jest to, że krótkie, masywne domy, takie jak nasz, wymagają niższego, bardziej przestronnego krajobrazu, aby sprawiały wrażenie wyższych (czyli nie tak cholernie przysadzistych). Kiedy się wprowadziliśmy, nasz ostatni dom był tak obciążony ciężkim rzędem krzewów azalii, że praktycznie sprawiał wrażenie o połowę niższego (zobacz, jak temu zaradziliśmy w ten stary post ). Zatem wycięcie tego wyższego od domu drzewa pomogło nam odzyskać bardzo potrzebną wysokość wizualną (dzięki temu, że małe drzewko nie górowało już nad naszym domem, przez co wydawał się jeszcze niższy).
Chociaż kiedy się cofnąłem, zdałem sobie sprawę, że jeden bardzo zarośnięty krzak zniweczył całą moją ciężką pracę. Do licha. Wiesz, że masz kłopoty, gdy krzak jest wyższy niż twój dom.
Więc strzygłem go starą maszynką do strzyżenia.
Wcale nie niesamowite. Ale lepiej. Cały ten rój krzaków to coś, co chcielibyśmy przesadzić, aby z biegiem czasu otwierać się na nowe możliwości. Naprawdę nie możemy się doczekać odnowienia naszego podwórka, ponieważ dom nadal wydaje się nam bardzo zamknięty. W zasadzie jedyną rzeczą, która nie jest zasłonięta zielenią, jest wiata samochodowa, która (choć urosła na mnie) nie jest dokładnie tą częścią naszego domu, którą chcę podkreślić (nadal nie możemy się doczekać, aż zamienimy ją w porządny garaż linia).
Może teraz, gdy już trochę się ochłodziło, w końcu nabierzemy trochę rozpędu na zewnątrz. Do licha, pod koniec ostatniego tygodnia było tak pięknie, że Sherry odchwaszczała podjazd, żeby dotrzymać mi towarzystwa (a Clara i Burger pomogli – co oznacza, że tańczyli, dreptali i bawili się patyczkami/liściemi). I tak, właśnie powiedziałem, że Sherry odchwaszczała podjazd. Chociaż uwielbiamy nasz podjazd z kostki brukowej o podwójnej szerokości, fakt, że jesteśmy jedną z niewielu osób, które muszą odchwaszczać nasz podjazd, nie umknie naszej uwadze (w przeciwieństwie do wszystkich błogo wolnych od chwastów bruków).
Widzisz, podjazd jest bardzo długi. A dzięki przyjaznej dla chwastów nawierzchni wszystkich tych pęknięć, pozbycie się bardzo irytujących zielonych pędów okazuje się prawie niemożliwe. Nie mamy dość chemicznych środków chwastobójczych w sprayu, ponieważ mamy fasolkę i szczeniaka, które bawią się na zewnątrz (te też nie powinny być dobre dla planety), ale przeprowadziliśmy sporo badań, kiedy jeśli chodzi o bardziej naturalne alternatywy do zwalczania chwastów, takie jak te:
jak deskować i listwy
- Zalewamy je wrzątkiem
- Używanie soli drogowej
- Wdrażanie mieszaniny zawierającej ocet
Niestety, po dalszych badaniach (takich jak bezpośredni kontakt telefoniczny z producentem kostki brukowej) dowiedzieliśmy się, że użycie soli lub octu do czyszczenia naszych kostek może trwale je uszkodzić (prowadząc do erozji, pękania itp.). Wypróbowaliśmy więc tylko pierwszą metodę (używając galonów wrzącej wody z pieca, wielokrotnie rozlewanej na różne odcinki podjazdu). Wynik? Przypomnij sobie smutny efekt dźwiękowy puzonu. Nic to nie dało. Nawet po odczekaniu kilku dni (mając nadzieję, że wypalenie korzeni może zająć trochę czasu czy coś), te chwasty nadal tam siedziały i uśmiechały się do nas. gr.
Postanowiliśmy więc porzucić technikę gotowania garnków i garnków z wodą i uciekać się do starego, dobrego ciągnięcia za rękę od czasu do czasu. Co nie zdarza się codziennie (tak, jesteśmy sąsiadami z zarośniętym podjazdem). Jeśli więc kiedykolwiek wpadniesz, wybacz nam, jeśli przód naszego podjazdu wygląda tak (mam nadzieję, że jest przynajmniej częściowo zarośnięty, co wydaje się być naszym wzorem). A może kiedyś doczekamy się piasku polimerowego, który ma zwalczać chwasty…
Dobra, teraz ktoś mnie pocieszył, że muszę pozbyć się kamelii. Czy ktoś inny musiał przenieść/usunąć drzewo lub inne nasadzenia, które mu nie odpowiadały? A jeśli kiedykolwiek udało Ci się przenieść drzewo z gęstymi, ciasnymi korzeniami tuż pod fundamenty, jakie są Twoje rady? Po prostu nie mogłem dalej kopać bez paraliżującego lęku przed włamaniem do domu. Będziemy również wdzięczni za wszelkie wskazówki dotyczące odchwaszczania podjazdu. Zwłaszcza te całkowicie naturalne, które mogą być bardziej przyjazne dla kostki brukowej niż sól i ocet.