Ack, malujemy łazienkę w przedpokoju i nie możemy się doczekać, aż skończymy, zrobimy zdjęcia i podzielimy się nimi z Wami! Ale ponieważ to wciąż jest w toku, pomyślałem, że ten znakomity przykład tego, że rzeczy nie zawsze się sprawdzają, może wywołać uśmiech. Zawsze jesteśmy pytani, co się stanie, jeśli spróbujesz czegoś i to nie zadziała? i zawsze powtarzam, że oczywiście blogujemy o tym! Wiesz, jak Ten I Ten I Ten . Uwielbiamy dzielić się tym, co dobre, złe i brzydkie. I możemy całkowicie utożsamić się z nieudanym projektem rzemieślniczym lub dziesięcioma. Więc zaczynamy…
W Richmond padał deszcz. Jeśli przez ludzi mam na myśli żołędzie. Poważnie, te małe robale są wszędzie.
Więc wpadłam w szał i zdecydowałam – zdecydowanie zainspirowana wszystkimi pomysłowymi projektami z żołędziami na stronach takich jak Martha i Pinterest – że zrobię urocze małe rękodzieło z żołędzi. Zebrałem więc trochę żołędzi wraz z moimi wiernymi asystentkami (były to Clara i Burger, które właściwie przez cały czas działały przeciwko mnie, rzucając/kopając/przeganiając je ode mnie) i włożyłem ich kilkadziesiąt do torby.
Potem zamroziłem te frajery, bo pamiętam, że słyszałem w kilku horrorach o robakach i innych dziwnych rzeczach wykluwających się z żołędzi, i tych, których nie chciałem.
własnoręcznie wykonany kostium dla psa
Zostawiłem je w zamrażarce na noc, co według mnie wystarczy, aby zabić wszystko, co podejrzane (chociaż pomyślałem sobie, czy na zewnątrz nie jest tak zimno? Co jest lepszego w zamrażarce, co sprawia, że jest lepsza? ).
Następnego dnia wyjęłam je z zamrażarki i pozostawiłam do rozmrożenia. Później wlałem do miski trochę resztek farby rzemieślniczej (mała tubka farby akrylowej, która pierwotnie kosztowała dwa dolce od Michaelsa). Potem zdjąłem wszystkie kapelusze (wiesz, te małe górne części żołędzi) i zanurzyłem ich końce w żółtej farbie.
Sherwin Williams Edgecomb w kolorze szarym
Potem zdałem sobie sprawę, że to okropny plan, bo nie mogłem powstrzymać ich przed turlaniem się po całym miejscu i rozmazywaniem, dopóki nie spojrzałem na precle, które trzymamy w jednym z tych dużych szklanych pojemników na blacie obok płatków. Myślisz o tym o czym ja myśle?
Tak, całkowicie zrobiłem małe stojaki na precle, żeby się nie toczyły. Co dziwne, faktycznie zadziałało. Wiem, byłem tak samo zaskoczony jak ty tym przypadkowym obrotem wydarzeń. Nie martw się, później wszystko pójdzie źle.
Po zanurzeniu pęczka żołędzi i umieszczeniu ich w małych pojemniczkach na precle do wyschnięcia, zwróciłem uwagę na sztuczne kwiaty za 2 dolary, które kupiłem u Michaela (50% zniżki dzięki wszechobecnym kuponom pocztowym). Kiedy je dostałem… tak, nie takie gorące. Ale nie było to nic, czego nie dałoby się rozwiązać za pomocą drobnych przycięć i uroczego wazonu.
Ach, o wiele ładniejszy. I trochę jesienny, w ten sposób, żeby nie stawiać pięćdziesięciu tykwy wszędzie. Subtelne i łatwe, jeśli chcesz. A kilka godzin później, kiedy moje żołędzie z żółtymi końcówkami wyschły, one też pojawiły się na zdjęciu. Widzisz ich chłodzonych w tym szklanym pojemniku?
czym okryć rośliny, aby chronić je przed mrozem
Oto ogólne ujęcie konsoli z kilkoma innymi drobnymi poprawkami związanymi z jesienią. Zamieniłam niebieskie i szare książki na żółte i czerwone w kolorze liści…
… i wzięłam z mojego jesiennego pojemnika na przybory kuchenne trochę starego wypełniacza do wazonu w postaci maleńkich sztucznych jabłek, które wrzuciłam do przezroczystego cylindrycznego wazonu pozostałego po naszym weselu (w tym samym, w którym na stole stały cytryny i limonki).
Potem poczułem się bardzo podekscytowany (to moje ulubione angielskie słowo wraz z kasą), aż jakiś dzień później zobaczyłem to. Co…?
związki DIY
Podniosłem górę i przyjrzałem się trochę bliżej, a tam była cała pleśń. Gwizd! I wiem, że projekty, które nie zadziałały, czerpią frajdę tak samo jak te, które zadziałały – więc proszę bardzo. Nazywam się Sherry i jakimś sposobem udało mi się zrobić piękne spleśniałe żołędzie o żółtych końcach. Nie jestem do końca pewien, co poszło nie tak, ale jestem prawie pewien, że pleśń nie jest nową jodełką, więc nie będzie w najbliższym czasie zalewać świata majsterkowania. Po prostu powiedz „nie” pleśni.
Właściwie stwierdzenie, że nie wiem, co poszło nie tak, jest kłamstwem. Doskonale wiem, co poszło nie tak. Po prostu nie jestem na tyle biegły, aby zajmować się rękodziełem z żołędzi. Stawka jest po prostu zbyt wysoka. Pistolety do klejenia? Jasne. Farba? OK. Wiertarki i piły elektryczne? Tak proszę! Ale żołędzie? Powodują, że po plecach przebiega mi dreszcz. Najwyraźniej nie jestem jeszcze na nie gotowy…
Zrobiłem więc to, co kochałem i wyrzuciłem te spleśniałe, pokryte farbą żołędzie i wyjąłem kilka zabawnych, starych drukowanych liter, aby uzyskać rustykalny nastrój jesienny bez ryzyka pleśni (mamy ich mnóstwo ze wszystkimi naszymi inicjałami, naszym ślubem randkę, a nawet YHL dzięki słodkiemu przyjacielowi, który przysłał nam tę trójkę).
Więc poza kilkoma drobnymi i tanimi (no prawie wszystkie z nich były właściwie darmowe) jesiennymi ulepszeniami w postaci kilku książek w kolorze liści, kilku przyciętych sztucznych kwiatów od Michaela i jakiegoś uroczego małego wypełniacza do wazonu z jabłkami, mamy nauczył się jednej rzeczy. Najwyraźniej nie jestem wystarczająco uważny, aby opanować delikatny ekosystem, jakim jest żołądź. Zostawiam je więc Marcie i wam, sprytnym ludziom z Pinteresta, którzy bez mrugnięcia okiem mogą zmanipulować je w wieńce, ozdobne kule i wszystkie inne szalenie kreatywne rzeczy. Pozostanę przy wycinaniu sztucznych kwiatów i umieszczaniu ich w jasnym, małym wazonie, dziękuję bardzo. Ech, kogo oszukuję, w przyszłym roku na pewno znowu spróbuję szczęścia z żołędziami. To będzie jak coroczna epicka bitwa, podczas której nikt poza mną nie będzie w napięciu.
Czy ktoś inny opanował żołądź lub zrobił jakieś szczególnie urocze i wcale nie spleśniałe jesienne rękodzieło? Powiedz. Obiecuję, że tylko trochę się nadąsam…