W październiku ubiegłego roku przekształciliśmy nasz ganek w upiorną wystawę z dyniami, pająkami i przerażającymi gałęziami (przeczytaj o tym Tutaj ). Cóż, tego lata w pewnym sensie przez przypadek osiągnęliśmy to samo. Ale bardziej w tym, czy ten dom jest opuszczony? sposób. Oto co mam na myśli:
Naszą najlepszą wymówką jest to, że opieka nad noworodkiem spowodowała, że zaniedbaliśmy nasadzenia na werandzie, co oznacza, że mamy martwy krzak…
…po martwym krzaku…
własnoręcznie wykonana bejca do podłóg betonowych
…po tak martwym-że-wiewiórki-musiały-zająć-i-przydać-mu-porządny-pochówek krzaka.
Wiemy, że to żenujące. Zebraliśmy się więc i w końcu postanowiliśmy naprawić sytuację. Nie tylko dla siebie, ale także po to, by odzyskać część naszej atrakcyjności w ramach całej inicjatywy Project Sell This House. A tak naprawdę wystarczyła krótka wycieczka do Home Depot, żeby zdobyć kolorowe rośliny (dokładnie dwie mamy, bratek i hostę):
Mamusie były za dwiema dużymi kwadratowymi donicami po obu stronach. Zatem pierwszym krokiem było pożegnanie się ze starymi bukszpanami, które w jakiś sposób zmieniły kolor na pomarańczowy, które tam kiedyś mieszkały. Frajerzy Sayonara.
Oto miejsce, w którym normalnie wykopałbym nową roślinę. Zdaliśmy sobie jednak sprawę, że rośliny na tym werandzie nieuchronnie będą miały datę ważności. Dzięki dachowi nad nimi nie mają zbyt dużo światła słonecznego ani wody (chociaż staramy się je podlewać sami), więc zgodziliśmy się, że głupio byłoby tracić czas na próby ponownego założenia stałego krzewu. Stąd powód, dla którego złapaliśmy tę sezonową mamę w kwadratowym pojemniku (widzisz, do czego to zmierza?), Abyśmy mogli po prostu wrzucić to do resztek ziemi, doniczki i całej reszty…
rzeczy do zrobienia w Palmsprings
Voila. Natychmiastowa aktualizacja. Można ją teraz łatwo wymienić na inną doniczkę gotową do sadzenia, gdy zmienią się pory roku (przez nas, jeśli nadal tu jesteśmy, lub przez nowego właściciela domu, jeśli już się przeprowadziliśmy).
Dodatkowo, ponieważ nadal znajdują się w oryginalnym pojemniku, możemy je z łatwością wyjąć i od czasu do czasu umieścić na trawniku na słońcu, aby były szczęśliwe, ponieważ weranda jest bardzo zacienionym miejscem.
Tak czy inaczej, kiedy mamy właśnie wpadły (co zajęło około dziesięciu sekund), poświęciłem czas na kopanie w innych roślinach, ponieważ nie byłbym w stanie wykonać tej samej sztuczki w innych pojemnikach. Były jednak na tyle małe, że zajęło im to prawie chwilę. Mogę też wystawiać je na słońce kilka razy w tygodniu, żeby wyglądały dziarsko (a nie martwe).
Następnie porządnie przeczesaliśmy werandę, żeby ją trochę odświeżyć. Szczęśliwie nasz malowane paski z zeszłej wiosny nadal są mocne i prawie nie wykazują zużycia, co jest miłe, ponieważ obawialiśmy się, że jasne kolory mogą wyglądać na obskurne. I po festiwalu Sweep-Fest 2010, tak po prostu, wróciliśmy do działania. Koniec z niechcący przerażającą werandą.
To niesamowite, jak rośliny za mniej niż 35 dolarów (mamy kosztowały po 12 dolarów za sztukę, reszta około 10 dolarów) uwolniły nas od naszego poprzedniego wstydu na werandzie.
jedna łazienka
Któregoś dnia nawet z dumą przedstawiliśmy się sąsiadowi, mówiąc, że jesteśmy domem z żółtymi kwiatami na werandzie. Hej, to lepsze niż to, że jesteśmy domem z uschniętymi pomarańczowymi krzakami.
Co się dzieje z Twoją werandą – lub ogólnie z przedpokojem? Czy ktoś jeszcze ma problem z powstrzymywaniem wstydu? A może wy też angażujecie mamy, które starają się, żeby wszystko wyglądało dobrze?