Jeśli czytaliście ten stary post , znasz już połowę tej historii. Dla reszty z was, zaczynamy. Dawno temu w 2007 roku, tuż przed naszym ślubem – i zanim w ogóle założyliśmy tego bloga – moi rodzice podarowali nam maleńki japoński klon. Była to mała 24-calowa odmiana, która zaczęła rosnąć w pobliżu dużego klonu na ich podwórku. Posadziliśmy to maleństwo na naszym podwórku, pomodliliśmy się za niego kilkoma roślinami i w ciągu ponad 3 lat życia tam urosła odrobinę… choć tak naprawdę nie mamy na to żadnych dowodów fotograficznych.
Ponieważ miał dla nas znaczenie – miał jakieś znaczenie ślubne i pochodził z domu, w którym byłem z dzieciństwa – wykopaliśmy go przed sprzedażą tego domu i zabraliśmy ze sobą, kiedy przeprowadzaliśmy się do drugiego domu. Być może zaczynasz widzieć, dokąd zmierza ta historia.
Ponieważ nasza ostatnia przeprowadzka miała miejsce zimą, byliśmy niemal pewni, że nasze wysiłki transplantacyjne ją zabiją. Ale ku naszemu zaskoczeniu, przetrwało …
… i nawet udało mu się trochę urosnąć, choć tak naprawdę nie widać tego na zdjęciach, bo zgubił się wśród innych fioletowych krzaków, które rosły wokół niego.
Od naszej ostatniej przeprowadzki moi rodzice to zrobili wyprowadziłem się z domu, w którym spędziłem dzieciństwo czyniąc to małe drzewko jeszcze bardziej wyjątkowym dla nas. Więc oczywiście musieliśmy go odkopać i zabrać ze sobą, nawet jeśli teraz nie jest go tak mało. Uwaga: wykop roślinę przed wystawieniem domu na sprzedaż, ponieważ oczekuje się, że wszystko, co znajdzie się w ziemi podczas pokazów, będzie przenosić, chyba że zaznaczysz, że będzie to z tobą w umowie.
Wykopanie go było całkiem łatwe. Zrobiłem wokół niego szeroki otwór, a następnie delikatnie go podniosłem i poruszałem, aż się poluzował. Bryła korzeniowa wydawała się dość mała, więc zmieściłem ją do plastikowego pojemnika, który miałem pod ręką. Od czasu ostatniego ruchu stał się nieco cięższy i tak Sherry uchwyciła to niezbyt pochlebne ujęcie, jak go podnoszę, przykładając liść do oka.
plastikowy pojemnik na kompost własnoręcznie wykonany
Postanowiliśmy przenieść go do nowego domu zaraz po wykopaniu – żeby nie przeszkadzał podczas pokazów. Ledwo mieści się w naszym samochodzie, ale u nas ledwo działa dobrze. Nawet jeśli to oznacza, że Sherry będzie musiała jechać na tylnym siedzeniu z liśćmi klonu w nosie. W tajemnicy zastanawialiśmy się, czy inni kierowcy pomyśleliby, że jeździmy z gigantyczną rośliną marihuany w naszym samochodzie i po prostu błagamy o aresztowanie. Ale nikt nas nie zatrzymywał. Nie jesteśmy pewni, czy odczuwamy ulgę, czy zaniepokojenie.
Stał przez jakiś czas na naszym nowym podwórku (poprzez pokazy, przeprowadzki i aklimatyzację przez kilka tygodni), a potem zaparliśmy się i powiedzieliśmy, że musimy wsadzić to coś do ziemi, zanim go zabijemy (wywierciliśmy kilka dziur na dnie kosza w celu drenażu, ale wiedziałem, że nie będzie tam rósł wiecznie). Znalezienie dla niego nowego miejsca było pewnym wyzwaniem, ponieważ wciąż istnieje wiele znaków zapytania dotyczących naszego krajobrazu, ale zdecydowaliśmy, że to miejsce na obrzeżach lasów otaczających nasz taras jest bezpiecznym wyborem. Dzięki temu będzie widoczna z domu i będzie miała dużo miejsca do uprawy (w przeciwieństwie do ostatniego razu).
Teraz musimy tylko trzymać kciuki, żeby przeszczepienie go w upalne lato go nie zabiło. Sadząc ją, użyliśmy trochę kompostu i ziemi ogrodowej – żeby zapewnić jej jak najlepsze ujęcie – i dzięki dużej ilości deszczu, jakie ostatnio padały, na razie wszystko wydaje się w porządku.
Właściwie naszym głównym zmartwieniem był jeleń. Z czego (jeśli śledzisz nasz Instagram) widzimy ostatnio mnóstwo. Wiemy, że lubią zjadać nisko położone krzewy, ale jak na razie nasz klon wydaje się nieapetyczny. Złapałem nawet tego, jak obwąchał i odszedł. Ruszaj się, mały kolego. Poruszać się.
Czy ktoś jeszcze odnosi sukcesy (lub porażki) w przeszczepianiu rzeczy? A może masz jakieś sentymentalne przedmioty (flora lub inne), które wykonały przy Tobie kilka przeprowadzek? Nie możemy uwierzyć, że ten klon żyje teraz na czwartym podwórku, licząc miejsce urodzenia moich rodziców. Dorastają tak szybko. Pojedyncza łza.