Byliśmy podstępni. Zanim wystawiliśmy nasz pierwszy dom na sprzedaż, wykopaliśmy klon japoński, który posadziliśmy z tyłu. Posadziliśmy ją zaraz po naszym ślubie i była to odgałęziona roślina wspaniałego klonu, który rósł w domu rodziców Johna (jedynym domu, w którym mieszkał przez całe dzieciństwo, od tamtej pory został sprzedany ). Miało to więc podwójne znaczenie, biorąc pod uwagę całe drzewko weselne i powiązania z domem Johna z dzieciństwa. Dlatego zanim sprzedaliśmy dom, pomyśleliśmy, że powinniśmy go wykopać, włożyć do wiadra i przenieść to wiadro razem z nami. Ale ponieważ przeprowadziliśmy się w grudniu, nie był to dokładnie sezon sadzenia. Od początku wszystko było gotowe i zanim w końcu przystąpiliśmy do sadzenia (około siedem tygodni po przeprowadzce, ponieważ padało dużo śniegu, a ziemia była zamarznięta), martwiliśmy się, że to śmierć.
Ale i tak ją posadziliśmy, trochę podlaliśmy i wykonaliśmy całą tę operację ze skrzyżowanymi oczami.
Kiedy więc nadeszła wiosna i inny klon na naszej posiadłości wyglądał tak…
…a nasze biedne drzewko nadal tak wyglądało…
… naprawdę obawialiśmy się najgorszego. Miała maleńkie pąki na końcach każdej gałęzi, które były tam, odkąd posadziliśmy je zimą, ale się nie zmieniały. Gwizd. Ale przynajmniej nie wyglądało na zgniłe lub całkowicie martwe. Po prostu coś w rodzaju uśpienia. Postanowiliśmy więc zostawić to w spokoju i zobaczyć, co się stanie. John nawet zasugerował, że może jakimś cudem zakwitnie następnej wiosny albo coś takiego po roku odpoczynku.
Któregoś dnia John wszedł do domu po skoszeniu, spojrzał mi w oczy i powiedział: zgadnij co?! Potem zrobił pauzę dla uzyskania dramatycznego efektu na jakieś dziesięć minut, podczas których domyślałem się, że spotkałeś gadającą wiewiórkę i znalazłeś zakopany skarb. Nie mogłam się doczekać, żeby po prostu wypluł, a on w końcu powiedział: klon… i krzyknęłam, czy liście?! to żyje?!!!! i skinął głową. Mały chłopczyk wstał i wyhodował dla nas kilka wspaniałych czerwonych listków:
Całość zakończyła się wybiegiem na zewnątrz i skandowaniem Go maple, to twoje urodziny, go maple… co ostatecznie przekształciło się w Grow maple, Grow Maple, Grow! I myślę, że nowi sąsiedzi mogli mnie usłyszeć. Sposób na zrobienie dobrego wrażenia $herdog (tak, to mój przezwisko, które nie chce się przyjąć). Ale tak naprawdę, kto nie może utożsamić się z tańcem i śpiewem dla cudownego wzrostu liści? Ok nieważne. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak dziwna była ta reakcja. Z perspektywy czasu jest 20/20.
Myślę, że sytuacja może się jeszcze pogorszyć (niedawno dowiedzieliśmy się, że liściaste gałęzie mogą wyrastać i obumierać w rekordowym czasie), ale nowy wzrost wydaje się niesamowitym znakiem. I będzie niesamowicie, jeśli będziemy mogli wyjrzeć przez okno i rzeczywiście zobaczyć nasz wspaniały klon ślubny z domu Johna, z dzieciństwa, odpoczywający na podwórku przez wiele lat. Och, co do cholery - GO Klon, to Twoje URODZINY!