Porozmawiajmy jeszcze raz o bufecie. Pamiętać ten, który dostaliśmy do kradzieży z Craigslist i zaparkowany w naszym przedpokoju? Oto on, aby pobudzić twoją pamięć (uwaga: myślę, że każdy powinien zawsze wymawiać jog jako joga i jogging jako joga – jest to nieskończenie zabawniejsze).
Koleś był cudowny, ale miał kilka guzków i siniaków, które chciałam zagoić. Chciałam pobawić się w pielęgniarkę z bufetem, ok?
Więc zapisz to w ramach superszybkich szybkich poprawek – do cholery, cała sprawa zajęła tylko około pół godziny i kosztowała mnie mniej niż 3 dolary. Jeśli chodzi o moją listę materiałów, oto ona:
Tak, wystarczył mały pędzelek, który już miałem i próbne pudło farby za 2,99 dolarów z Home Depot w kolorze możliwie najbliższym bufetowi (przyniosłem do domu mnóstwo próbek i trzymałem je, żeby zobaczyć, które z nich dobrze się stopiły) i wyglądał prawie identycznie). Aha, zwycięskim kolorem był Cricket firmy Behr dla każdego, kto szuka miękkiego, nastrojowego zielonego odcienia).
Jeśli chodzi o moją technikę, to najpierw przygotowałam cały bufet w następujący sposób:
półki z książkami nad drzwiami
- używając kleju Gorilla Glue, aby zabezpieczyć luźne elementy wykończeniowe lub małe rzeźby w drewnie, aby je przykleić na dłuższą metę (zauważyłem pewne poruszające się elementy, które, jak się obawiałem, mogą odpryskiwać lub odpadać podczas codziennego użytkowania, więc przykleiłem je i dałem wszystkim cały dzień utwardzania przed przejściem do następnego etapu)
- przecierając go niesamowicie oczyszczająco za pomocą Magicznej Gumki (było kilka brudnych obszarów, które były w pewnym sensie zabrudzone i szare, jak pocieranie ołówkiem ołówkowym, ale udało im się to przetrzeć, więc wyglądało na dużo mniej zamazane)
Potem przyszedł czas na malowanie…
Po prostu używałem tego małego pędzla do malowania wszędzie tam, gdzie widziałem duże kawałki gołego drewna. Najpierw go rozsmarowałem, a potem wymieszałem, przesuwając papierowym ręcznikiem. Nie chciałem, żeby wszystko było grube lub idealne, więc przeciągnięcie ręcznikiem papierowym pomogło w pewnym stopniu zaniepokoić ten obszar, tak aby wtopił się w resztę (co zdecydowanie nie jest wcale nieskazitelne). Uwielbiamy wszystkie drobne niedoskonałości i szorstkie miejsca – więc ten proces tak naprawdę polegał na wypełnieniu tych dużych, ziejących dziur, gdzie coś wyraźnie się odłamało lub było znacznie bardziej uszkodzone niż trochę zużyte i niepokojące.
Oto małe porównanie, które pomoże Ci zrozumieć, co mam na myśli. Nie wypełniłem wszystkich ciemnych plam i zadrapań, tylko duże luki. A kiedy farba wyschła (zawsze wydaje się zbyt jasna, gdy jest nałożona) wyglądała całkiem gładko.
Oto kolejny szczegół, który pokaże różnicę. Zanim:
młody dom kocha rozwód
I po:
Więc teraz nadal wygląda na starą i kochaną, ale nie ma już tego efektu poplamionego kijem baseballowym, który subtelnie eksponowała wcześniej. Bum. Szybko, łatwo i tanio. Aha, i możesz zauważyć, że nasz dynie przepełnione wężami na tym zdjęciu nie ma ich na konsoli (przenieśli się na werandę), ale mam pewne plany, aby wkrótce trochę spaść na tę powierzchnię. O tak, mama czuje, że nadchodzi podstęp…
Tak czy inaczej, po sklejeniu, wyszorowaniu i pomalowaniu tej złej dziewczyny, jedyne, co pozostało z Operacji Buffet-mou-flage, to nałożenie trzech cienkich i równych warstw SafeCoat Acrylacq (to mój ulubiony nietoksyczny uszczelniacz w satynowej wykończyć, żeby nie wszystko było błyszczące i oczywiste).
Lubimy nakładać go za pomocą małego wałka z pianki, dzięki czemu jest ładnie i cienko rozprowadzany (gruby = kleisty).
A jeśli chodzi o bardziej szczegółowe (inaczej: wyboiste części), mały pędzelek pomaga dostać się do tych rowków. Cienki i równy jest jednak kluczem. W przeciwnym razie ponownie zboczysz na ponure terytorium.
Teraz to dziecko zasługuje na pięknie odrestaurowaną naklejkę. Tylko proszę, nie przyklejaj naklejki na mój bufet, bo $herdog zrobi się zadziorny. Na szczęście Clara po prostu zawiera je w różnych częściach ciała:
bejcowane dębowe szafki
Zuch dziewczyna.
Czy jest ktoś jeszcze, kto okazuje miłość starym meblom, bez konieczności ich rozbierania i zaczynania od nowa? Muszę przyznać, że to fajny czterogodzinny projekt, zamiast spędzać nad czymś cały weekend. Zawsze są miłe, prawda? Daje ci to więcej czasu na zajadanie się kukurydzą cukrową, a potem po królewsku żałujesz około godzinę później. Czy to tylko ja?
Psst – Clara znowu o tym opowiada, prowadząc przezabawne, przypadkowe rozmowy w Young House Life.