Po otrzymaniu od Was wielu świetnych wskazówek na temat latania z małym dzieckiem, pomyśleliśmy, że przedstawimy wam podsumowanie tego, co się sprawdziło (lizaki!), a co nie (dwa słowa: czerwone oko).
najlepszy domowy filtr powietrza
W powietrzu spędziliśmy dużo czasu: w sumie sześć lotów. Dwa w drodze do Portland (przesiadka w Chicago), jeden bezpośrednio z Portland na Maui i aż trzy w drodze powrotnej do Richmond (z przesiadką w Seattle i Chicago). Loty między Zachodnim Wybrzeżem a Hawajami były najdłuższe i trwały po sześć godzin każdy, a ponieważ Clara ma jeszcze niecałe dwa lata, nie kupiliśmy dla niej miejsca (wiedzieliśmy, że i tak będzie jej najwygodniej na naszych kolanach i potencjalnie mogłaby zająć GŁOŚNA scena, dopóki nie pozwolimy jej usiąść na kolanach, nawet gdybyśmy to zrobili). Wiedzieliśmy więc, że podejmując się tego zadania, czeka nas praca. Nasz plan gry: uszczęśliw Klarę (i w miarę cicho) za wszelką cenę, jednocześnie zachęcając do snu na każdym kroku. O tak, i staramy się cieszyć jazdą najlepiej jak potrafimy.
Niektóre loty były naprawdę niezłe (w drodze na Maui mieliśmy wolne miejsce obok siebie!), inne graniczyły z koszmarem (to oznacza czerwone oczy). Jednym z naszych bagaży podręcznych był jej małpi plecak, w którym znajdowały się przedmioty ułatwiające jej zabawę. Oto, co według nas sprawdziło się dobrze:
A teraz o tym, co nie zadziałało zbyt dobrze. Westchnienie…
tani sposób na osłonięcie roślin przed mrozem
Katastrofa, jaką było czerwone oko, po prostu zepsuła resztę dnia. Cała nasza trójka była zmęczona i trochę zrzędliwa. Wiele rzeczy, które angażowały ją podczas lotów, po prostu już nie działało (żaden lizak nie był w stanie utrzymać jej zainteresowania dłużej niż kilka sekund). To, w połączeniu z opóźnieniem przylotu i wylotu z Chicago, sprawiło, że był to dzień, z którym wszyscy mieliśmy już dość. Na tym zdjęciu tego nie widać, ale na zewnątrz pada śnieg. Na pewno nie byliśmy już na Hawajach…
W końcu wylądowaliśmy w Richmond około 21:30 czasu wschodniego – około 19 godzin po opuszczeniu Hawajów i dwie godziny później niż planowano. Uważamy, że Clara spała w sumie około trzech godzin (w ciągu całej 19-godzinnej podróży, z czego większość to noc), więc Sherry i ja prawdopodobnie przespaliśmy około połowy tego, jeśli chodzi o łapanie zzzów. Ale w tym momencie liczyło się tylko to, że TO KONIEC. A co jeszcze lepsze, w końcu mogliśmy iść spać. I chłopcze, zrobiliśmy to. Po tym, jak w czwartkowy wieczór w ogóle nie spaliśmy (pamiętajcie, że ostatni raz wszyscy spaliśmy w środę wieczorem), wszyscy spaliśmy do 13:00 w sobotę. Tak, to piętnaście solidnych godzin. I tak, to było niesamowite uczucie. Oczywiście przesunęliśmy drzemki i nocny sen Clary z powrotem na jej normalne pory i wydaje się, że wróciła zgodnie z planem, z wyjątkiem tego, że śpi przez dodatkową godzinę lub dwie w nocy (ale nie ma to wpływu na to, kiedy idzie spać ani na godzinę 13:00). drzemka, więc jesteśmy zachwyceni). Jestem pewien, że z czasem wszystko wróci do normy.
Myślę, że można śmiało powiedzieć, że z małym dzieckiem nie będziemy już więcej latać z efektem czerwonych oczu. Nigdy więcej. Złe posunięcie z naszej strony. Tak naprawdę usłyszeliśmy nie od jednej, ale dwóch stewardess, że dzieci rzadko na nich śpią (nawet świetne śpiochy nocne), więc powiedzieli, że nigdy nie będą powodować efektu czerwonych oczu u swoich dzieci. Dobrze wiedzieć! Mamy nadzieję, że to komuś pomoże! Stres związany z utrzymywaniem dziecka w spokoju, gdy światła są zgaszone, a wszyscy inni śpią (a sam jesteś niesamowicie zmęczony), nie jest dla osób o słabym sercu.
ułożenie płytek na podłodze w pralni
Czy ktoś jeszcze ma historię podróży z dziećmi, którą chciałby podzielić się z innymi? A może masz jakieś dodatkowe wskazówki, które moglibyśmy rozważyć, gdy Clara będzie starsza i będziemy na tyle głupi, aby spróbować czegoś takiego jeszcze raz? :)