Jasne, że ich nienawidzimy w Internecie, ale nie lubimy też przykrych niespodzianek pojawiających się na naszym podwórku. To oznacza, ty gigantyczna szalona kępie grzybów:
Kiedy wczoraj wieczorem wyszliśmy na nasz codzienny spacer, zauważyłem coś, co uważałem za stertę martwych liści zrzuconych przez poranne deszcze. Nie, zamiast tego była to masa grzybów, która dosłownie pojawiła się znikąd w niecałe 24 godziny. Nie do końca jest to styl „Kup mój dom”, do którego obecnie zmierzamy.
Teraz uważam się za zabawnego gościa i potrafię docenić cud natury (wow, tyle grzybów urosło w jeden dzień!), ale ten rozkwit grzybów musiał przeminąć. Dobrze, że tych frajerów łatwo wybić (chociaż było w tym sporo śluzu przypominającego ślimak). Miejmy nadzieję, że nie wyciągną Davida Copperfielda i nie pojawią się ponownie w najbliższym czasie.
Pssst – tutaj Sherry, dziesięć punktów dla tych, którzy znajdą ukrytą grę słów o grzybach, którą mój tandetny mężulek potajemnie umieścił w tym poście.